No dobra, proszę państwa - oto i jest nowy rozdział.
Trochę więcej w nim o mieszkańcach Lasu i Ruchu Oporu, więc mam nadzieję, że będziecie zadowoleni.
Zapraszam do czytania i gorąco zachęcam do komentowania, bo nic nie działa bardziej motywująco niż ciepła pochwała z dodatkiem chłodnej krytyki, prawda? ^.^
-----------------------------------------------------
Deuce i Arece zatrzymali przyjaciół dopiero, kiedy wszelkie światła twierdzy zniknęły im z oczu. Alice i Shine opadły na trawę, oddychając ciężko i odgarniając włosy ze spoconych twarzy. Donnie oglądał się za siebie raz po raz, by upewnić się, że nikt ich nie goni oraz by sprawdzić czy Azan przypadkiem jednak nie uciekł. Jednak jego nadzieja nie zdała się na nic, ponieważ nigdzie nie było widać bruneta, wołającego ich, by się zatrzymali.
Blondyn usiadł obok rudej i objął ją ramieniem. Alice oparła głowę na jego ramieniu i odetchnęła głęboko.
- Żeby tylko nic mu się nie stało… - jęknęła cicho błagalnym tonem. Shine usiadła z daleka od nich i wpatrzyła się w przestrzeń. Nie wiedziała dlaczego tak bardzo przejęła się zniknięciem Azana, lecz czuła na sercu ogromny ciężar, jakby była za niego odpowiedzialna. Zacisnęła zęby, karcąc się w duchu, bo przecież wiedziała, że Azan sobie poradzi, a z resztą kapitan Weizman nie pozwoli zrobić mu krzywdy. Jednak bała się o chłopaka jakby był jej starszym bratem i jakby właśnie dał porwać się, aby ją ratować.
Arece usiadł obok niej i uśmiechnął się uprzejmie. Odpowiedziała mu tym samym i westchnęła ciężko. Białowłosy bez słów zrozumiał jak bardzo dziewczyna się martwi o Azana. Objął ją ramieniem i przytulił do siebie, choć nie było to koniecznie. Shine jednak była mu wdzięczna za wsparcie jakie jej okazał i uśmiechnęła się smutno.
Jedynie Deuce nie zbliżył się do żadnej z tych par i po prostu wspiął się na drzewo, gdzie skulił się na gałęzi i rozglądał po okolicy. W jego sercu drgała niepewność i pewien rodzaj lęku, że wpadną w kłopoty jeśli zostaną w jednym miejscu na dłużej. Zamknął oczy i odetchnął głęboko starając się uśpić swoje obawy, jednak wciąż przeszkadzało mu niejasne uczucie, że ktoś go obserwuje. Kiedy uchylił jedno oko w ciemności zaświeciła para liliowych oczu. Z początku chłopak pomyślał, że to Jesse, lecz po chwili przyszła mu do głowy myśl, że to nie może być on, bo po co miałby czaić się na drzewie. Więc Deuce zerwał się na równe nogi o mały włos nie spadając z drzewa i ruszył powoli po gałęzi w stronę oczu, które wciąż wpatrywały się w niego zupełnie bez emocji. Nagle ślepia zniknęły, a po prawej stronie chłopaka przemknął cień. Szarooki odwrócił się i stanął twarzą w twarz z niewysoką dziewczyną o fioletowych oczach i ciemnoblond włosach z czerwonymi pasemkami, sięgających do połowy pleców. Miała bardzo ostre jak na dziewczynę rysy twarzy i nieco lekceważącą, lecz poważną minę.
- Kim jesteś? - spytał szarooki cicho, by reszta towarzyszy nie usłyszała, że z kimś rozmawia.
- To nie jest ważne - odparła dziewczyna nie zaprzątając sobie głowy przyjaciółmi chłopaka. - Ważne jest, czy ty jesteś Deuce Martinez?
- Tak, ale chcę wiedzieć coś ty za jedna? - upierał się Deuce, nie dając po sobie poznać jak bardzo zdziwiło go to, że dziewczyna zna jego imię. Westchnęła głęboko i się przedstawiła.
- Jestem Viole, szpieg Ruchu Oporu, do którego należy również kapitan Weizman.
- Czemu się tak skradałaś? - zapytał Deuce, przyglądając się uważniej ubraniu dziewczyny. Był nim brązowo-biały kombinezon i długie do kolan białe buty z pomarańczowymi zdobieniami.
- Musiałam się upewnić, że to ty - wyjaśniła krótko, zerkając na ziemię. Alice przysnęła oparta o ramię Donovana, który spoglądał na pogrążonych w milczeniu Shine i Arece’a. - Może zejdziemy do nich? - zaproponowała i nie czekając na odpowiedź zeskoczyła z drzewa, lądując tuż przed blondynem. Zanim Deuce zdążył zareagować Shine i Arece zapytali kim jest i czego chce, a ona im się przedstawiła. Szarooki zmrużył oczy, zeskakując do brata i towarzyszy.
- Po co nas śledziłaś? - spytała Shine, wpatrując się z zaintrygowaniem w fioletowe oczy Viole. Wydawały jej się dziwnie znajome.
- Jesteś siostrą kapitana Weizmana, prawda? - spytał Arece, uprzedzając pytanie brunetki o pochodzenie dziewczyny. Viole kiwnęła głową. Nie wyglądała na zaskoczoną, tym, że białowłosy wie kim jest. Jednak Shine i Donovan byli silnie zdezorientowani całą sytuacją.
- Tak, jestem jego siostrą - przytaknęła dziewczyna, związując włosy posrebrzaną gumką, którą miała na nadgarstku. - Śledziłam was, ponieważ dostałam taki rozkaz od lidera Ruchu Oporu.
- Czym jest Ruch Oporu? - zapytał zaciekawiony Donovan, głaszcząc delikatnie ramię śpiącej Alice. Viole chwilę zwlekała z odpowiedzią, jednak później usiadła pod drzewem, odchyliła głowę do tyłu i zaczęła mówić:
- Ruch Oporu to grupa buntowników, którzy mają za cel odnaleźć prawowitego władcę Lasu, zrzucić z tronu lorda protektora i przywrócić spokój w tej krainie. Do Ruchu należę ja; od niedawna jako szpieg, o którym nie wiedział nawet Jesse, który jest podwójnym agentem, chociaż pewnie już to wiecie. Jest buntownikiem i udaje przyjaciela lorda protektora, aby mieć wgląd na posunięcia wroga. Naszym liderem jest Wraith Spectrum, główny strateg Ruchu oraz jego twórca. Nieprawnym zastępcą lidera, czujnikiem oraz wabikiem jest Shade Prive; wariat o mentalności pięciolatka, którego uciszyć potrafi jedynie Wraith. W najgorszym wypadku poradzi sobie z nim Mason Black, nasz informator i strateg planu B. Zawsze gdy trzeba improwizować on jest w gotowości i wymyśla na poczekaniu sposób, by wyjść z trudnej sytuacji. Jest wielką szychą czarnego rynku w Lesie, co daje nam przewagę nad przeciwnikiem, jeśli chodzi o kryjówki i poruszanie się w podziemiu lub mieście.
- Tu są jakieś miasta? - zdziwiła się Shine, unosząc wysoko brwi. Deuce odpowiedział jej skinieniem głowy, chociaż sam nie był pewien odpowiedzi. Viole uśmiechnęła się ponuro i przytaknęła.
- Do tej pory byliście tylko w tej dzikiej części Lasu, ale są tutaj też całe metropolie cywilizacji, która umie już chyba dosłownie wszystko. Zaprowadzę was do jednej z kryjówek, gdy tylko dostanę sygnał. A na razie wrócę do tematu: do Ruchu należy również Lisa Eisis, nasza główna badaczka, laborantka oraz sekretarz na spotkaniach grupy lub przy sprawozdaniach z misji. No i oczywiście na zakończenie historii zostaje Gus Sepulcher: pełnomocny zastępca Wraitha i jego najlepszy przyjaciel, wszechstronnie uzdolniony chłopak. Potrafi wszystko: jest kartografem, mechanikiem, informatykiem, kierowcą, konstruktorem, a także najwierniejszym członkiem Ruchu Oporu. Nigdy jeszcze nas nie zawiódł, ma doskonały wzrok i słuch, no i oczywiście intuicję. To tyle jeśli chodzi o tych, których poznałam, chociaż Wraith mówił, że jest ich jeszcze więcej.
- Wydaje mi się, że powiedział tak tylko po to, żeby dodać wam otuchy, że nie jesteście sami w tej wojnie - szepnęła Alice, która od kilku minut przysłuchiwała się opowieści Viole z zamkniętymi oczami. Siostra Jesse’ego spojrzała na nią i pokiwała głową.
- Też tak myślę, ale nie miałam odwagi ani serca zwrócić mu na to uwagę. I tak ma już dużo na głowie… - westchnęła i przeniosła wzrok między drzewa. Na sekundę zabłysło tam białe światło, a po chwili zniknęło. Żadne z towarzyszy Viole tego nie zauważyło, lecz dziewczyna wstała i oznajmiła, że czas iść do kryjówki. Shine pomogła wstać Alice i ruszyły za Viole, zaś chłopcy przyglądali się sobie z niepokojem, po czym poszli za przyjaciółkami.
Szli za Viole około kilku godzin, aż nagle dziewczyna zatrzymała się przy grubej, spróchniałej sośnie. Zastukała dwa razy w pień i odczekała chwilę, a potem rozległ się głos:
- Ile jest jeden dodać dwa razy pięć?
- Jedenaście - westchnęła Viole, wywracając oczami. “Czy ja przypadkiem nie mówiłam mu żeby zmienił hasło?”, pomyślała poirytowana, patrząc jak od pnia odpada duży kawał kory, ukazując im wąski, ale długi szyb prowadzący pod ziemię. Viole wskoczyła do niego, wołając za sobą przyjaciół. Shine i Deuce nieco nieufnie poszli w ślady dziewczyny, a Alice i Donnie opierali się przeciwko temu, lecz Arece pchnął ich do szybu i skoczył za nimi. Zdążył jeszcze zobaczyć jak drzwi z kory zamykają się za nim z głuchym łomotem.
Arece’owi wydawało się, że spadał kilka godzin, podczas gdy tak naprawdę było to zaledwie dziesięć sekund. Białowłosy wylądował na miękkim mchu tuż obok brata i Donovana. Alice, Shine oraz Viole stały już przed nimi otrzepując się z ziemi. Obok nich pojawił się nagle chłopak średniego wzrostu nieco wyższy od Arece’a o długich, falowanych niebieskich włosach i bystrym, przenikliwym spojrzeniu wielkich, zielonych oczu. Miał ostry nos i kpiący uśmieszek na ustach, choć wyglądał na osobę łagodną i wielce poważną.
- Cześć, Gus - przywitała się Viole, uśmiechając się delikatnie. - Czemu nie zmieniliście hasła Shade’a? Przecież to bezsensowne i każdy może tu wejść jeśli tylko umie liczyć.
- Mistrz Wraith powiedział, że dopiero jak Mason wymyśli coś nowego to zmienimy hasło - odparł zielonooki, wzruszając ramionami. Miał na sobie czarno-brązowy, dwuczęściowy skórzany kombinezon z szarym pasem i pomarańczowymi butami do kolan. Viole wzruszyła ramionami, po czym przedstawiła Gus’owi nowych towarzyszy. Zielonooki zmierzył ich wszystkich badawczym spojrzeniem. Nagle rozległ się krzyk:
- Sepulcher! Wracaj tutaj! Musimy zredagować mapy podziemia!
- Ech… - westchnął ciężko Gus i odwrócił się. - Już idę, Lisa! A wy poczekajcie, zaraz przyjdzie po was Shade.
Zielonooki zagłębił się w ciemny tunel, na którego końcu jarzyło się delikatne światło. Viole westchnęła i odezwała się:
- Poznaliście właśnie Gus’a. Jest największym fanem Wraitha, nigdy nie mówi do niego inaczej niż per „mistrzu”. Dziewczyna, która go wołała to właśnie Lisa Eisis. Ostatnio strasznie dużo pracują nad mapami podziemi pałacu.
- A twój brat jest zły, że dołączyłaś do nas nic mu nie mówiąc - rozległ się kpiący, skrzekliwy głos z głębi tunelu. Podszedł do nich Shade Prive, uśmiechając się podle. Viole uderzyła go w potylicę i natychmiast się opanował.
- Jesse nie może mi tego zabronić - oświadczyła dumnym tonem, zarzucając włosy na ramię. - Jestem już dorosła, mam prawo decydować o tym, co chcę robić.
- Dorosła? - zdziwił się Donovan, unosząc brwi. - Wcale nie wyglądasz na osiemnaście lat, najwyżej na szesnaście.
- Tyle właśnie mam - przytaknęła Viole, kiwając głową. - W Lesie dorosłość liczy się od szesnastego roku życia.
- Chodźcie, Wraith chce poznać naszych nowych sojuszników - powiedział im Shade, prowadząc ich w ciemny korytarz. Deuce stwierdził, że powinni zainstalować jakieś lampki naścienne, żeby przynajmniej trochę rozjaśnić drogę. Kiedy to powiedział wokół nich zalśniło blade światło, chociaż nigdzie nie było widać jego źródła. Viole i Shade spojrzeli na chłopaka z uniesionymi brwiami, a on równie zaskoczony jak oni, odwrócił wzrok. Arece przyglądał się bratu z uwagą, lecz nie dostrzegł żadnych wyraźnych zmian.
Kiedy przeszli przez tunel, znaleźli się w przestronnym pokoju wykutym w litej skale. Na samym środku stał duży, biały stół, a dokoła niego poustawiane były obrotowe fotele wyściełane szkarłatnym materiałem. Nas stołem wisiał kryształowy żyrandol lśniący setkami zielonych, małych jak perełki żaróweczek. Na ścianach powieszone były mapy z pozaznaczanymi na nich różnymi punktami, a także długi wieszak, na którym wisiały różnego rodzaju bronie. Przy ścianie z wejściem ustawione były również sprzęty elektroniczne w tym monitoring najbliższej okolicy kryjówki i zaawansowane komputery, skanery, drukarki i kserokopiarki. Przy jednym z komputerów siedział Gus, nanosząc nowe punkty na wirtualne mapy 3D. Obok niego stała niska, blada dziewczyna o równie niebieskich jak chłopak włosach upiętych w wysoki kok, od którego spływały luźne pasma cienkich loków. Na małym, zgrabnym nosie miała okulary, zza których po ekranach wodziła bystrym, elektryzującym spojrzeniem błękitnych oczu. Ubrana była w biały, flanelowy bezrękawnik wiązany z przodu sznurówkami oraz długą do kolan niebieską spódnicę. Miała poważną twarz, na której nie było nawet śladu wesołości. Cały czas tłumaczyła coś Gus’owi, wskazując na mapie miejsca, w których chłopak miał postawić znaczniki. Jego mina mówiła, że nie jest zachwycony jej rozkazami jednak nie kłócił się, tylko posłusznie wykonywał polecenia.
Tej dwójce przyglądali się nie tylko Viole, Shade i ich towarzysze, lecz również wysoki blondyn w masce, siedzący przy okrągłym stole. Wraith Spectrum obserwował uważnie pracę swoich podwładnych, a kiedy Prive zakaszlał cicho, blondyn natychmiast przeniósł wzrok na nowo przybyłych. Uśmiechnął się ponuro do Viole, po czym wstał i podszedł do nich.
- Twój brat ma mi za złe, że cię przyjąłem bez jego zgody, więc jakbyś mogła opanować jego wewnętrzny bunt, byłbym wdzięczny. Wystarczy nam kłopotów na dzisiaj.
- Tak jest, Wraith - skinęła głową Viole i skierowała się ku drzwiom po przeciwnej stronie pokoju. Blondyn przeniósł wzrok na Shade’a, co natychmiast zmazało z twarzy białowłosego złośliwy uśmieszek. Chłopak uciekł w tunel, przeklinając pod nosem, a Arece nie mógł stłumić cichego śmiechu, jakim wybuchł na reakcję Shade’a. Spectrum popatrzył na niego i pokręcił głową.
- Witajcie w Ruchu Oporu.