6.02.2014

Rozdział X: Za maską

 Siemacie, króliczki? :)
1. A więc moja kochana czytelnicza familio, tak jak obiecałam, jest nowy rozdział. Niewiele więcej w nim o różnych rzeczach, ale można troszkę poznać Wraitha i jego przemyślenia na temat niektórych członków Ruchu Oporu.
2. Następne rozdziały będą (mam nadzieję, a jak nie to nie bijcie ^.^) weselsze niż do tej pory. Jest to spowodowane tym, że Wasza "kochana" autoreczka zmieniła fryz i ma grzywkę oraz wczorajszym koncertem R5, więc jakiś czas będę wspominać i się cieszyć jak głupi do sera. (muahaha, Ross rzucał butelkami w widownię xD) 
3. Będzie więcej Masona i być może zacznie się rozwijać jakaś fabuła czy cuś, nie wiem jak wyjdzie, ale mam nadzieję, że Was nie rozczaruję :) Jedno co mogę obiecać, to to że dowiecie się więcej o Lesie i jej dzikich/rdzennych (niepotrzebne skreślić) mieszkańcach ;)
4. Od 14. mam ferie, więc do tego czasu raczej nic się nie pojawi, teraz czas na zaliczenia (już mam wpisane trzy sprawdziany na ostatni tydzień, pewnie jakaś kartkówka się znajdzie i upierdliwe pytanie na ocenę, więc do tego czasu trzymajcie się ciepło. W ferie postaram się wrzucić co najmniej dwa rozdziały, więc spoko, po jednym na tydzień, chyba że mnie wywiozą w góry xD
 W kwestii ogłoszeń parafialnych to tyle, więc żeby już nie przedłużać, zapraszam do czytania ;*

-----------------------------------------------------
       Wraith prowadził bliźniaków przez las, cały czas myśląc o zajściu, które miało miejsce kilka godzin temu. Od tamtej pory szli nieustannie, aż Arece zaczął zastanawiać się kiedy wyjdą z lasu. Jednak Wraith prowadził ich między coraz gęstsze drzewa i nic nie wskazywało na to, że trafią na koniec jaskini. Lider Ruchu Oporu jakby czytał mu w myślach, uśmiechnął się posępnie i odezwał się:
 - Las jest krainą wielokrotnie większą niż wasza Ziemia - oświadczył cicho. Chłopcy podskoczyli na dźwięk jego głosu i spojrzeli na niego zaskoczeni.
 - Przecież to niemożliwe - zaprzeczył Deuce, myśląc intensywnie. - Ziemia jest kulą, której średnica zmniejsza się z każdym metrem w głąb, więc jakim cudem kraina pod powierzchnią Ziemi może być większa?
 - Nie zrozumiecie tego dopóki nie posłuchacie opowieści Masona, ale to nie teraz. Najpierw chciałbym wam pokazać coś, co może się w przyszłości przydać.
       Arece zaciekawiony przekrzywił lekko głowę jak zainteresowany pies i uśmiechnął się. Blondyn pochylił się i nagle przystanął przed dużym krzewem jałowca. Odgarnął rękę gałęzie i pokazał chłopcom mały domek z szarego, brzozowego drewna. Okna były zabite deskami, lecz drzwi lekko uchylone i wpuszczające do wnętrza chałupki światło. Wraith spojrzał na południe, gdzie zaczął pojawiać się różowy blask wschodu słońca. Ponaglił bliźniaków i rozkazał im wejść do domku. Posłusznie wykonali polecenie i stanęli w obskurnej izdebce, oświetlonej nikłym światłem lampy naftowej. Pod wszystkimi ścianami stały wysokie regały z książkami i instrumentami muzycznymi. Pomiędzy nimi leżało mnóstwo broni różnego rodzaju w tym miecze, łuki, sztylety i pistolety. Deuce wziął do ręki jeden z nich i przyjrzał mu się uważnie.
 - Dobra broń - stwierdził, patrząc na Wraitha, który pokiwał głową.
 - Weź ją sobie - mruknął, zdejmując z jednego z regałów cienką książeczkę. Starł z niej kurz i usiadł na podłodze. - To książka, w której znajdziecie wszystkie informacje o swojej rasie, o Arkadianach.
 - Na przykład co? - spytał Arece, nachylając się ponad ramieniem blondyna, który posłał mu zimne spojrzenie i wrócił do lektury.
 - Na przykład to, że Arkadianie są królewską rasą i że od wielu wieków to właśnie oni władali Lasem, aż do śmierci ostatniego z nich. Od dwudziestu lat nikt tutaj nie słyszał o Arkadianach. Wszyscy sądzili, że po zaginięciu ostatniego księcia już nigdy nie pojawią się tutaj ludzie z królewską krwią.
 - Ale… czy to znaczy… że…?
 - Tak - przytaknął Wraith z ledwo dosłyszalnym smutkiem w głosie. - Jeśli nie wróci prawowity następca tronu, a wy dwaj pokonacie tego uzurpatora, zostaniecie władcami Lasu.
    Zapadła cisza, podczas której bliźniacy zastanawiali się nad swoją rolą, a blondyn odłożył książkę i wyszedł przed chałupę. Zamknął oczy i przetarł rękawem swoją maskę. Był wyraźnie smutny.
 - Wraith? Wszystko w porządku? - spytał Deuce, wychodząc z domku. Blondyn spojrzał na niego krótko i ruszył w las, zostawiając zielonowłosego w głębokim zdziwieniu.
 - Zostańcie tutaj - rzucił cicho przez ramię, nie przejmując się wcale tym, że chłopak mógł go nie usłyszeć. Oddalił się między drzewa i zamyślił się głęboko.
       Wraith Spectrum wiedział, że jest wyjątkowo silnym i wytrwałym mężczyzną o stalowych nerwach i bystrym umyśle. Jednak był również świadom swojej jedynej słabości jaką była jego wrażliwość na zdarzenia z przeszłości.
       Właśnie teraz, gdy udało mu się zapomnieć o bolesnych przeżyciach, pojawili się Deuce i Arece i zburzyli mur, który Wraith wybudował by się chronić. Szedł przez las, starając się wyrzucić ze swojej pamięci straszne obrazy z dzieciństwa, które powracały co noc jako senne koszmary. Blondyn pochylił głowę i zacisnął zęby, a po chwili usłyszał głos, na którego dźwięk aż podskoczył.
 - Znowu się nad sobą użalasz? - spytała znudzonym głosem Viole, siedząca na gałęzi. Obserwowała Wraitha już od kilkunastu minut i bardzo zastanawiało ją o co chodzi, jednak wiedziała, że z chłopakiem trzeba postępować stanowczo, a żeby wyciągnąć z niego jakieś informacje należy podpuścić go lub zmanipulować. Obie z tych rzeczy były trudne do wykonania jednak nie niemożliwe.
 - Daj mi spokój - poprosił głosem całkiem różnym od swojego zwykłego, władczego tonu. Był wyprany z emocji, jakby należał do starego człowieka wielce zmęczonego życiem, a nie do żwawego, silnego dwudziestolatka z bardzo dobrą kondycją fizyczną. Dziewczynę zaskoczył taki ton, lecz nie dała tego po sobie poznać.
 - Wraith, odkąd cię znam bardzo często miewałeś takie nagłe napady smutku, ale ostatnio udawało ci się nad nimi panować - westchnęła Viole, zeskakując z drzewa. Przystanęła obok Wraitha i spojrzała na niego ze współczuciem. Chłopak odwrócił się i mruknął coś pod nosem.
 - Nic mi nie jest. Nie potrzebuję twojej pomocy, mała - rzucił sucho, lecz dziewczyna nie przejęła się jego tonem, tylko wsunęła swoją dłoń w jego i ścisnęła ją lekko. Mimo tego, że nastawienie Wraitha bardzo ją dotknęło, nie potrafiła być na niego zła, gdy cierpiał. Zawsze była bardzo łagodną oraz współczującą dziewczyną i nie umiała być okrutna dla przyjaciół, którzy potrzebują pomocy, chociaż sami wpakowali się w kłopoty.
       Wraith uśmiechnął się mimowolnie i spojrzał na Viole zza swojej demonicznej maski.
 - Lepiej ci? - spytała z troską, kiedy przyciągnął ją do siebie i przytulił delikatnie. Poczuła rozchodzące się po ciele przyjemne ciepło.
 - Dzięki, Viole - mruknął, wypuszczając ją z objęć. Uśmiechali się do siebie przez chwilę, po czym dziewczyna ruszyła w stronę domku.
 - Powinieneś zaprowadzić tych dwóch do Masona. Zanim wyszłam zebrał resztę i chciał im opowiedzieć o Lesie. Gus zapewne poprosi go, żeby zaczekał na bliźniaków, więc się pospiesz.
 - Przecież Mason to cierpliwy człowiek, pół godziny go nie zbawi - westchnął ciężko Wraith, który nie miał najmniejszej ochoty znowu przebywać w towarzystwie bliźniaków, którzy przypominali mu przeszłość. Pokiwał głową i dodał: - Dobra, zabiorę ich. Ale… najpierw powiedz jak reszta?
 - Jesse i Shade pojechali na północ - oświadczyła z nutą zdenerwowania w głosie. Nim wyruszyli mówiła im, że Wraith nie będzie zachwycony tym pomysłem. Teraz po jego minie upewniła się w swoim przekonaniu, chociaż chłopak nic nie powiedział. Był dobrze wychowany i czekał, aż dziewczyna skończy mówić, a dopiero potem skomentuje. - Mają w planach dogadać się z tamtejszymi rasami. A Gus i Lisa znaleźli nowe kanały podziemne. To chyba tyle…
 - Teraz kilka słów komentarza: Lisa i Gus powinni dostać nagrodę, naprawdę zasługują na jakieś wynagrodzenie za taką ciężką i efektywną pracę - stwierdził Wraith z uśmiechem, po czym pokręcił głową i skrzywił się. - Ale Jesse’emu i Shade’owi chyba klepki pod sufitem się poprzestawiały. Przecież mogą zginąć: północni nie są zbyt przyjaźni. Powiedz, czyj to był pomysł?
 - Tej niedorobionej, białowłosej jaszczurki, przecież nie mojego brata. On głupi nie jest… - odparła ze wzruszeniem ramion.
 - Ale pojechał, czyli jednak musi być z nim coś nie w porządku - warknął zdenerwowany blondyn, starając się nie wybuchnąć gniewem na chłopców za brak jakiejkolwiek konsultacji z nim na temat tej wyprawy.
 - Nie martw się; Jesse jest duży, poradzi sobie.
 - Wiem - wypalił z histerycznym śmiechem. - Ale Shade to młotek! Wpadnie w pierwsze kłopoty jakie się pojawią! - uniósł się Wraith i wpadł na drzewo. Uderzenie w pień sosny nieco go otrzeźwiło i uspokoiło.
 - Dwaj durnie, ale nic im nie będzie - szepnęła Viole. Blondyn westchnął ciężko. Między drzewami już dostrzegł chałupkę, a przed nią bliźniaków. Gdy tylko go zobaczyli, od razu podbiegli, żeby sprawdzić czy nic mu nie jest. Zapewnił ich, że wszystko w porządku i bez słowa wyjaśnienia poprowadził ich za Viole przez las.

       Wszyscy wpatrywali się z uwagą w Masona, który patrzył na zegarek jak na coś niezwykle interesującego. Mimo, że na powrót Deuce’a i Arece’a czekali już ponad godzinę, na twarzy chłopaka nie było nawet cienia zniecierpliwienia, a jedynie błogie rozmarzenie. Azan przyznał w duchu, że podziwia tak cierpliwych ludzi. Ani on, ani Shine nie mogli się nadziwić jak Mason czy Alice mogą siedzieć spokojnie i zajmować się czymś innym niż czekanie na bliźniaków. Chłopak śledził wzrokiem sekundową wskazówkę zegarka na swoim nadgarstku, uśmiechając się lekko, a dziewczyna wyciągnęła z torby papier i ołówek i zaczęła rysować syreny w zatoce.
       Kolejne kilkanaście minut później Donnie uśmiechnął się do siebie i wyjął z kieszeni talię kart. Shine zaproponowała żeby zagrali w mini pokera, lecz Azan odmówił i zapytał czy może pójść do Gus’a i Lisy. Mason skinął mu głową, nie podnosząc wzroku. Brunet mruknął coś pod nosem i przeszedł przez drzwi.
       Korytarz pokonał biegiem, lecz do “laboratorium” wszedł spokojnym krokiem. Lisa odwróciła głowę i uśmiechnęła się do niego, po czym znowu zajęła się pouczaniem Gus’a, który w końcu krzyknął:
 - Kobieto, zejdź ze mnie wreszcie!
      Jego głos był zniecierpliwiony i poirytowany. Dziewczyna cofnęła się zaskoczona. Azan pomyślał, że to dla niej nowość, ponieważ Gus nie wyglądał na kogoś kto potrafi tak krzyknąć ani jak człowiek, który łatwo się denerwuje. Jednak teraz wydawał się bardzo zmęczony i rozdygotany. Był blady, miał podkrążone, zaczerwienione oczy i potargane włosy, a na jego czole pojawiły się lśniące krople potu. Lisa, mimo złości, zarumieniła się ze wstydu i spytała zaniepokojonym głosem:
 - Gus, dobrze się czujesz?
       Przez chwilę wydawało się, że chłopak znowu wybuchnie albo zemdleje, lecz on pokręcił głową i położył się na oparciu krzesła.
 - Nie. Czuję się okropnie. Mam ochotę iść spać i się nie budzić - powiedział cichym, zachrypniętym głosem. Lisa delikatnie zgarnęła mu włosy ze spoconego czoła, a on zamknął oczy i odetchnął głęboko. Azan stał przy drzwiach, patrząc na to w milczeniu. Przy wejściu głównym pojawiła się Viole, a za nią Wraith, Deuce oraz Arece. Cała czwórka oceniła szybko sytuację, po czym zatrzymała wzrok na bladym, niebieskowłosym chłopaku. Blondyn podszedł do niego i położył mu dłoń na czole jak troskliwy ojciec lub starszy brat.
 - Jesteś rozpalony - stwierdził spokojnym głosem. - Idź do łóżka i odpocznij.
 - Ależ, mistrzu, ja nie mogę… mam pracę… - zaczął protestować Gus, otwierając oczy. Lider pokręcił głową i podniósł go za ramię.
 - Nie kłóć się ze mną! Idziesz spać! - rozkazał prawie krzykiem Wraith. Viole chwyciła go za ramię, kręcąc głową i wtrąciła spokojnie:
 - Idź, Gus. Ja cię zastąpię.
       Lisa uśmiechnęła się prosząco do Sepulchera, który westchnął głośno i skinął zrezygnowany. Trzymając się za głowę i zataczając się lekko, poszedł do pokoju obok. Viole pchnęła Azana oraz bliźniaków w stronę korytarza, prowadzącego do sali Masona. Kiedy trójka chłopców zniknęła za drzwiami, dziewczyna podeszła do blondyna, stanęła na palcach i delikatnie musnęła jego usta wargami.
       Chłopak zamknął oczy pod maską i uśmiechnął się. Viole chciała się odsunąć, jednak Wraith objął ją w pasie i nie pozwolił jej odejść. Spojrzała na niego z wyrzutem, ale jego świdrujący wzrok natychmiast ją rozproszył. Zaplotła palce na jego karku i mocno wpiła się mu się w wargi. Odwzajemnił tę czułość. Stali tak przez chwilę, dopóki stojąca obok Lisa nie zakasłała. Natychmiast od siebie odskoczyli i zaczęli zachowywać się jak gdyby nigdy nic. Blondyn szybko wyszedł z kryjówki, zaś dziewczyny zabrały się za przerwaną pracę. Viole cały czas zagryzała wargę w obawie, że Lisa zacznie zadawać pytania, jednak niebieskowłosa milczała. Czuła, że jej przyjaciółka nie chce rozmawiać ani o Wraithcie, ani o niczym innym.

1 komentarz:

  1. Łał, czekałam na ten rozdział *o* Kocham parę Viole x Wraith, chociaż to nie moja ulubiona para z tego opowiadania ^.^ Czekam na następny rozdział :*
    Rosie

    OdpowiedzUsuń